Gdzie oczy poniosą (podróże z dziećmi)

Pół roku w Azji: odwaga, czy głupota?

Nie potrafię szczerze odpowiedzieć na to pytanie. Czuję przyspieszone bicie serca.

9 stycznia wylądujemy w Tajlandii. Puchowe kurtki zamienimy na lekkie koszulki i szorty. Zrezygnujemy z trzech sztuk bagażu rejestrowanego, bo żadne z naszych dzieci go nie uniesie (a my musimy móc nieść i ich w razie potrzeby). Kupimy lokalne karty do telefonów. Prawdopodobnie po raz kolejny będę tłumaczyła, dlaczego nie mogliśmy zabrać więcej zabawek, ani sukienek. Być może (wyjątkowo) zamiast wyjmować z buzi Jasia przypadkowe przedmioty uda mi się zapobiec, by je tam włożył. Być może pokłócę się ze swoim żołądkiem i będziemy oboje potrzebowali czasu, by dojść do siebie. Pewnie rozejrzę się akceptując fakt, że jest ZUPEŁNIE INACZEJ.

Co będzie potem?

Chciałabym wiedzieć.

Myśl o wyprawie działa lepiej niż kawa. Tylko rozsądek o drugiej w nocy kładzie mnie w końcu do łóżka. Serce konsekwentnie stawia opór. Wiem, jak bardzo tupią malutkie nóżki po czterech godzinach snu. W końcu zasypiam. Te nóżki za miesiąc będą tupały po „tej Landii”. Gdzie my zostawimy te ciepłe ubrania, w których wsiądziemy do samolotu? Jak wiele zrozumiem lokalnych zwyczajów? Jak wiele z nich uda mi się zobaczyć? Nawet jedzenie bananów urosło do rangi wydarzenia. Tam przecież będą INNE banany.

Bardzo niewiele czasu zostało.

Nie mogę się doczekać.

Polecane posty

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.