Gdzie oczy poniosą (podróże z dziećmi)

Kampung Baru – nowa wieś w centrum Kuala Lumpur

Kontrast goni kontrast. Nad podartymi firankami w oknach totalnej rudery wyrastają nowoczesne biurowce. Majestatyczne wieże Petronas wyglądają jak kreślone ręką satyryka – w towarzystwie wraku samochodu i koguta przemierzającego wąską, od dawna nieremontowaną drogę.

Spacer w czterdziestu stopniach wylewa czerwień na wszystkie dziesięć policzków. Cieszy mnie, jak niemal czuję, jak z każdą minutą brązowieje mi skóra. Biała twarz wydaje mi się mniej odżywiona i mniej zdrowa. Tutaj prawdopodobnie nikt nie słyszał o suplementacji witaminy D. Nieznacznie trudniej mi się oddycha. Trochę kleją się ręce i ubranie do ciała.

Pokrojony rękami przydrożnej handlarki arbuz znika w ustach Janka zanim zdążymy dojść do kolejnej ulicy. Kura, szmaty, ekskluzywny biurowiec o kilkudziesięciu piętrach. Wszystko obok siebie. Na autostradzie oddzielającej dwie tak bardzo różne od siebie przestrzenie, migają nieliczne znaczki ferrari i bmw, więcej perodua i proton. Rdza wymienia się z lśniącą, nową karoserią. Kampung Baru to mniej więcej tyle, co „Nowa Wieś”. Dwieście metrów od tutejszego Manhattanu.

Niewiele widziałam wiosek, których szacunkowa wartość wynosi 1,4 biliona dolarów. Żyje tu ludność przesiedlona ponad sto lat temu z okolic meczetu Masjid Jamek (wtedy, gdy potrzebne były tereny pod nowe budynki). Tą wioskę w samym centrum z radością przyjąłby niejeden deweloper. Aby zachować charakter Kampung Baru – dzielnicę chroni specjalny status, który uniemożliwia rozpoczęcie nowych inwestycji. I tak trochę marnieje, a trochę utrzymuje swój początkowy charakter.

Spacerowaliśmy przez kilka godzin, mijając wiejskie drogi i na próżno wypatrując chodników. Fotografując pamięcią widoki kontrastujących ze sobą budynków. Czasami zagadywał nas „lokalny koloryt”. Czasami w oknie mijanej szkoły pojawiali się uczniowie w jednolitych mundurkach. Stare szyldy, restauracje o charakterze stołówki, bezzębni handlarze szczerzący się do nas. Pranie wywieszone przed domem (kolorowe majtki na pierwszym planie). Totalna abstrakcja w kontekście wielkiego miasta.

Kilkaset metrów dalej czekał na nas gigantyczny plac zabaw w zadbanym parku u stóp wież Petronas. I te bajeczne fontanny, o których już wspominałam. Nowoczesna galeria handlowa, gdzie ochłodziliśmy się dzięki klimatyzacji i lodom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *