Gdzie oczy poniosą (podróże z dziećmi)

I jak to oddać na zdjęciach? Koh Phangan

Nie wszędzie można się zatrzymać. Nie zawsze warto. Czasami są małpy, których boi się Kasia, czasami szkoda chwil na szukanie miejsca do zrobienia zdjęć. Czasami jest „jeszcze daleko”, lub zwyczajnie spieszno do domu, kąpieli i łóżek. To, co widać, co chwilę, jadąc skuterem po drogach górzystego Koh Phangan, trudno opisać. Już na Koh Chang było nieprzeciętnie. Kiedyś nie potrafiłabym zachwycać się krętą drogą i panoramą wielokolorowych wód Zatoki Tajlandzkiej. Wychodzące z wody skały przeplatają się z piaszczystymi plażami, by zaraz przejść w gęsty las. Tysiące uliczek prowadzących do miejsc wartych odkrycia, w które tym razem nie skręcimy, by pojechać w inne. Mniej lub bardziej zwyczajne. W mojej opinii niezwykłe.

Dzisiaj to dla mnie uczta. Wielokrotnie wstrzymuję oddech. Z każdym dniem coraz bardziej przekonuję się do Koh Phangan. Coraz bardziej ją lubię. Jestem coraz bardziej ciekawa. Stragany z owocami i street foodem, lokalne restauracje (w tym wczorajsza – oblepiona karteczkami z komplementującymi recenzjami, które w mojej i naszej opinii – były absolutnie zasadne), mniej i bardziej piaszczyste plaże, urokliwe uliczki, na których (w przeciwieństwie do tych na Koh Chang), można się zgubić.

Tutaj pierwszy raz zobaczyłam Taxi-boat – łódki „zaparkowane” przy brzegu i czekające na chętnych, by przepłynąć na inną plażę. Taki lokalny koloryt. Nawet, jeśli co chwila zagadują nas taksówkarze (you need a taxi?), sklepikarze (you like it?), generalnie Tajowie (oooohhh, aaaahhhh – pokazując na Kasię, Marysię lub Janka)… Nawet jeśli na ulicach pełno jest miejsc zaśmieconych, brudnych, zniszczonych, obrzydliwych, skrajnie biednych, kontrastujących z basenem przy plaży i rajską panoramą – wyspa jest dla mnie szalenie atrakcyjna.

Weźmy na przykład część Koh Phangan, z której widać wyspę Koh Ma. Chodzenie w morskiej wodzie to nic wielkiego, ale przejście wodą na sąsiednią wyspę, tak czysto mentalnie – zrobiło wrażenie. I ta pielgrzymka (ludzi niestety było bardzo dużo), która idzie wodą zanurzona do pasa (a w maju będzie szła po piaszczystej ścieżce dzielącej morze). Podwodny świat oglądany przez szybkę maski do snorkellingu, już niecałe dwa metry pod wodą. Abstrakcyjny, niecodzienny. Pełen kolorów, rozmiarów, temp i temperamentów. Łódki, skały, piasek, lasy i ląd wchodzący do wody.

Albo niech będzie wschód słońca na plaży w Haad Rin. Niebo pełne wszelkich znanych mi odcieni pomarańczu, odbijanego w tafli spokojnej o tej porze wody. Plaża, która o każdej porze dnia styka się z morzem w innym miejscu. w międzyczasie rzucająca po piasku muszlami i gładkimi kawałkami kolorowego szkła. Restauracyjne stoliczki wystawiane na piasek po zachodzie słońca.

Jest naprawdę pięknie.